ATRAKCJE PARYŻA – po 20

Paryż poznaliśmy osobno – Mąż kilka dobrych lat wcześniej, a Żona w pewien wydłużony, zeszłoroczny, marcowy weekend.

Żona zaczęła od zakupu przewodnika, a raczej dwóch przewodników. Zaopatrzona w mapy, informacje jak dostać się do miejsca noclegu i przede wszytskim doborowe towarzystwo, wsiadła na pokład samolotu, by jak najwięcej zaczerpnąć ze światowej stolicy mody.

Co Żona chciała zobaczyć? Wszystko, co było do zobaczenia przez kilka dni. Atrakcje, zabytki, mosty, muzea. Co Żonę zachwyciło? Wino, croissanty, bagietki i tłumy ludzi wypoczywających na polach marsowych tuż pod wieżą Eiffla. Co Żonę rozczarowało? Brudne i śmierdzące ulice Paryża.. Niestety, ale śmietników tam, jak na lekarstwo..

5 dni w Paryżu spokojnie wystarczy na odwiedzenie najważniejszych miejsc i zabytków. Sezon turystyczny trwa przez cały rok. Byłyśmy w marcu, a i tak nie uniknęłyśmy kolejek do Luwru, czy też wieży Eiffla.

Swoją podróż rozpoczęłyśmy właśnie od największego symbolu Francji – wieży Eiffla. Wysiadłyśmy na stacji Trocadéro i tuż po wyjściu z metra, z tarasu pomiędzy dwoma skrzydłami Palais de Chaillot, ujrzałyśmy ponad 300 metrową wieżę. To tu znajduje się chyba najlepsze miejsce do zrobienia najlepszych zdjęć, aby uchwycić w kadrze wieżę w całości. W okolice wieży wracałyśmy kilkakrotnie – aby wjechać na górę (bilet na trzeci poziom 13,10€), aby poleniuchować na polach marsowych i wieczorem, aby zobaczyć migoczące lampki.

IMG_0810

IMG_0823

wieży Eiffla roztacza się widok na niezniszczone na przestrzeni lat budynki Paryża. Piaskowe domy, równy układ ulic, w oddali katedra Sacré-Coeur i bliżej Łuk Triumfalny. To właśnie tu trafiłyśmy chyba na jakieś obchody państwowe, bo okolica łuku była wyłączona. Idąc wzdłuż Pól Elizejskich, następnie spacerując przez ogrody Tuilerie, dotarłyśmy do największego muzeum na świecie – Luwru (bilety 6-9,50€). Znajdując wieczny uśmiech Mona Lisy i tak naprawdę spacerując bez określonego celu po korytarzach Luwru, stwierdziłyśmy, że żadne z nas znawczynie sztuki, więc czas na katedrę Notre Dame..

Luwr

Łuk Triumfalny

A tam? Chyba każdy z nas pamięta bajkę „Dzwonnik z Notre Dame”? Quasimodo, piękną Esmeraldę i charakterystyczną wielką rozetę okienną? W związku z tym, że jest to jedna z moich ulubionych bajek z dzieciństwa, był to obowiązkowy punkt w zwiedzaniu francuskiej stolicy. Mimo, że w Paryżu byłam pierwszy raz, to można powiedzieć, że katedrę widziałam po raz drugi. Jak to możliwe?? Podczas pobytu w Wietnamie juz  raz podziwiałam katedrę, tyle że wybudowaną z czerwonej cegły. Wiadomo, że Wietnam był kolonią francuską. A że Francuzom zachciało się pięknych zabytków w Sajgonie, to przewieźli cegły i w azjatyckim kraju wybudowali drugą katedrę na wzór tej z Paryża. Różnica? Przede wszystkim liczba turystów. W Paryżu mnóstwo, natomiast w Wietnamie turyści byli bardziej zainteresowani zabytkową pocztą ulokowaną tuż obok niż samą katedrą. Cóż.. każdy znajdzie coś dla siebie.

Wracając do Paryża, to niekwestionowanym zwycięzcą okazało się Musée d’Orsay (bilet 9,50€). Niesamowity budynek muzeum, który niegdyś był dworcem, do którego przyjeżdzały i skąd odjeżdżały pociągi, jest obecnie zbiorem ciekawych rzeźb, zdjęć, rękodzieła, modeli architektonicznych oraz prac impresjonistycznych. To właśnie sztuka impresjonistów, już trochę bliższa naszym czasom okazała się wypełnieniem kilku naszych godzin.

Znad brzegu Sekwany przeniosłyśmy się na artystyczne wzgórze – Montmartre. Na szczycie wzgórza wznosi się katedra Sacré-Coeur, do której wiodą setki schodów oraz z drugiej strony strome uliczki pełne kawiarni, małych, klimatycznych restauracyjek. Jeśli mielibyście więcej czasu warto udać się do winnicy usytuowanej tuż za Sacré-Coeur albo po prostu przejść się między uliczkami, chłonąc atmosferę i unoszący się zapach świeżo mielonej kawy i ciepłych croissantów.

Sacré-Coeur

Na koniec zostawiłyśmy sobie nowoczesną i biznesową dzielnicę La Défense oraz Grande Arche – łuk, będący współczesną odpowiedzią na  Łuk Triumfalny. Ciekawy? Kwestia gustu. Dla mnie trochę niepasujący do całego obrazu Paryża, ale kilka dobrych lat wcześniej wywarł on niesamowite wrażenie na mojej drugiej Połówce :)

Informacje praktyczne:

– lot na trasie Poznań Ławica – Paris Beauvais wyniósł nas ok. 300 zł/os. w dwie strony; warto sprawdzać, bo bilety można znaleźć w jeszcze niższych cenach;

 po wyjściu z lotniska podstawione są autobusy do centrum Paryża (Porte Maillot – ok. 1,5 h) – bilety do nabycia w maleńkiej budce tuż obok; w 2012 – 15 €/os. (na jakimś forum natknęłam się na informację, że obecnie to 16€/os.);

– w Paryżu zatrzymałam się u pewnej Polki oferującej pokoje do wynajęcia. W internecie jest masa podobnych ogłoszeń, więc niekoniecznie trzeba zatrzymać się w którymś z drogich hoteli (cena ok. 30 €/doba);

– transport publiczny jest bardzo dobrze rozwinięty (metro, autobusy, kolej miejska RER). W pierwszym punkcie informacyjnym dostałyśmy mapę, z której korzystałyśmy przez cały pobyt i wierzcie mi – tam nie można się zgubić! Zaopatrzyłyśmy się też w 3-dniowy karnet „Paris Visite” (z tego co pamiętam wyniósł on ok. 22 €) oraz kilka pojedynczych biletów;

– można też poruszać się Batobusem, czyli niewielkim statkiem wycieczkowym pływającym po Sekwanie. Nie pamiętam dokładnej ceny, ale była dość wysoka, dlatego ominęłyśmy ten punkt.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *