SRI LANKA. JESTEŚMY NA WSCHODZIE! – po 5

Jesteśmy na wschodzie! Po dziewięciogodzinnej podróży jesteśmy w Trincomalee. A właściwie Uppuveli – pobliskiej plaży przypominającej reklamę „Bounty”. Jest gorąco, słonecznie, uroczo i przepięknie – prawie jak w raju, ale zanim o tym raju najpierw kilka słów o Trincomalee…
Samo miasto, to niedoszła stolica państwa Ilam, o którego utworzenie walczyły Tamilskie Tygrysy -organizacja utworzona w 1976 roku, żądająca utworzenia niepodległego państwa tamilskiego na północy Sri Lanki. Dopiero w maju 2009 roku Tamilskie Tygrysy, zdziesiątkowane przez rządową armię, ogłosiły koniec wojny. Ślady po wojnie można zauważyć po opuszczonych budynkach, po ruinach hoteli przy wybrzeżu i po ogromnych dziurach w drodze. Trincomalee i okolice dopiero się odbudowują – widać wzrastające budynki, które niedługo zamienią się w luksusowe hotele. Mieszkańcy, głównie kierowcy tuk-tuków, z którymi mamy najwięcej do czynienia również opowiadają historie z czasów wojny. Większość z nich chcąc przeżyć, szukała schronienia w innych miastach, u rodzin, a od 2-3 lat wracają i zaczynają od nowa.
To, co można spotkać w Trinco (to często używany skrót przez mieszkańców), to sarny, jelenie, zaprzyjaźnionego wiewiórki i oczywiście krowy wałęsające się po ulicach.
Masowo odwiedzających to miejsce, po zakończeniu wojny, lankijskich turystów można spotkać przy Fort Frederick Road. Wybudowany w 1623 roku, początkowo jako własność Portugalczyków, następnie Holendrów i Brytyjczyków, obecnie jest siedzibą lankijskich służb wojskowych, którzy nie utrudniają zwiedzania, ale z zaciekawieniem przyglądają się turystom o jasnym kolorze skóry. Jest to też miejsce spacerów przy lazurowym kolorze zatoki, z którego można się dostać do kolorowej hinduistycznej świątyni Koneswaram, usytuowanej na skałach. Po obu stronach drogi usytuowane są dziesiątki straganów, w których można kupić słodycze, sztuczne kwiaty, świeże soki, właściwie wszystko, czyli to samo co u nas na odpuście. Do samej świątyni należy mieć ubranie zasłaniające ramiona i nogi do kolan. Z racji, że miałam krótsze spodenki, starszy Pan pilnujący świątyni wręczył mi kawałek materiału, którym miałam się przykryć. Z samej świątyni rozpościera się wspaniały widok z jednej strony na ocean, z drugiej na zatokę. Jest tam też drzewo, do którego młode kobiety przyczepiają skrzyneczki z kwiatami (podobno są to kołyski), które mają ułatwić zajście w ciążę. Ponadto, Trincomalee oferuje jedynie kilka innych świątyń hinduistycznych, gdzie można podpatrzeć zachowania wyznawców innej religii.

20130605-161543.jpg
Wagon w pociągu Colombo – Trincomalee
20130605-161614.jpg
Stacja Colombo Fort

Informacje praktyczne:
– tuk-tuk z dworca kolejowego do centrum miasta to koszt 200 Rs,
– tuk-tuk z centrum Trincomalee do Uppuveli pojedzie za 250 Rs, czasami nawet za 200 Rs (nie dajcie się oszukać, bo pierwszego dnia jechaliśmy nawet za 500 Rs,
– wejście do świątyni Koneswaram jest darmowe, jednak trzeba zapłacić strażnikowi 20 Rs za pozostawienie obuwia,
– za kawałek chusty, którą starszy Pan mi użyczył mieliśmy zapłacić 20 Rs, skończyło się na 10 Rs, ale słyszeliśmy, że czasami można spotkać się z bardziej otwartymi staruszkami, którzy w zamian za materiał zażyczą sobie buziaka:),
– przejazd tuk-tukiem z Fort Frederick Road do świątyni Koneswaram i z powrotem do Uppuveli to koszt 400 Rs – tu znowu trzeba się targować, bo Pan, który nas wiózł, stwierdził, że za długo musiał czekać i stracił czas, więc chciał 600Rs. Skończyło się na 520 Rs, ale takie sytuacje tylko nas uczą, żeby jednak pozostawać przy pierwszej cenie.

20130605-162753.jpg

20130605-163007.jpg

20130605-163212.jpg

20130605-163318.jpg<
Fort Frederick
20130605-163257.jpg
Stragany w drodze do świątyni
20130605-163401.jpg
Świątynia Koneswaram
20130605-165501.jpg

20130605-165816.jpg

20130605-165730.jpg

20130605-165709.jpg

20130605-165415.jpg

20130605-165446.jpg

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *