MOJA DOBA JEST ZA KRÓTKA! – po 85

Czy tylko ja tak mam, że uważam, że doba jest za krótka, że nie wystarcza czasu na realizację podstawowych zadań, że czas pędzi jak oszalały?! Weźmy choćby ten wpis. Leżał w szkicach już dłuższy czas, ale na opublikowanie, a właściwie na wstawienie zdjęcia do niego, najzwyczajniej nie miałam wolnej chwili. Pewnie zorientowaliście się, że coraz mniej mnie w sieci. Coraz mniej publikuję na facebooku, na instagramie, nie mówiąc już o blogu. Na to wszystko jeszcze w grudniu padł blog i gdyby nie jedna zachowana kopia treści, to straciłabym wszystko, co pisałam co tej pory (kilka ostatnich wpisów i szkiców niestety utraciłam). Z pomocą znajomego i kuzynki, która przenosiła teksty, udało się stronę reaktywować, ale bez zdjęć. Te muszę wybrać i wstawić na nowo do każdego artykułu oddzielnie. I choćbym chciała zrobić to dziś, to wiem, że nie dam rady tak od razu, że potrwa to pewnie kilka miesięcy.

Tak naprawdę to dopiero teraz jestem w stanie się przyznać sama przed sobą, że nie da się wszystkich srok za ogon ciągnąć. Ja nie dam rady i w końcu wiem, że nie ogarnę wszystkiego. Jak to mówią, życie to sztuka kompromisu, więc czas na ten kompromis i u mnie. Moje 4 ostatnie lata to ciągła gonitwa. Budowa domu zbiegła się z połówką ciąży i pierwszymi miesiącami życia naszego starszego synka. Prawie co drugi dzień jeździliśmy z Szymkiem na oddaloną o blisko 70 km. budowę, aby doglądać naszych 4 ścian. I udało się. Po 11 miesiącach wprowadziliśmy się do naszego miejsca na ziemi. Równocześnie rozpoczęłam studia podyplomowe, które uważałam za doskonały start po powrocie na etat. I tak było, tylko że na etat wróciłam na zaledwie kilka miesięcy, bowiem byłam już w drugiej ciąży 🙂 Moja praca wymaga też ciągłego szkolenia się i bycia z przepisami na bieżąco. Niby urlopy macierzyńskie, a i tak moją lekturą były najczęściej zmiany w przepisach prawa pracy i ubezpieczeń społecznych. Drugi urlop macierzyński wykorzystałam też na kolejną podyplomówkę. Jednocześnie pojawiła się szansa na coś nowego i własnego. Powoli zdobywałam klientów, a pojęcie wolnego czasu musiałam wykreślić ze swojego słownika. Mam dosyć mocną potrzebę samorealizacji i wiem, że bez Szymka, bez jego pomocy i pomocy naszych Mam nie byłoby to możliwe. Często pracowałam nocami, w weekendy, kiedy Szymek wychodził na spacery z chłopcami albo kiedy mieli drzemki. Za namową mojego męża odważyłam się i otworzyłam własną firmę zajmującą się szeroko pojętym outsourcingiem kadr i płac. Ta firma to też pewnego rodzaju kompromis ze względu na miejsce naszego zamieszkania. Swoje biuro mam w Bydgoszczy, ale mam też to drugie –  domowe, które pozwala mi na pracę z domu.

Ci z Was, którzy obserwują naszego bloga wiedzą, że  z regularnością u nas różnie bywa. I już teraz nie będę Wam obiecywała, że będę pisała częściej. Nie, nie uda mi się to. Wiem, że brakuje tekstów o naszych podróżach, o miejscach, do których wyruszyliśmy już w składzie 2+2, o podróżach na motocyklu, czy też o karaibskiej Kubie, na którą wielu z Was czeka. Wiadomości od Was przypominają mi o tym, aby się odzywać. I mimo, że początkowo blog miał być pamiętnikiem naszych podróży, ich streszczeniem dla rodziny, znajomych, to zaczęliście się odzywać Wy – nasi czytelnicy. Dlatego nie rezygnuję z bloga, treści, odzewu do Was. Nadal będę to robiła, ale zdecydowanie rzadziej. Nie będę się spinała i robiła sobie wyrzutów, że powinnam to, czy tamto. 4 lata temu postawiliśmy z Szymkiem na Rodzinę. Mamy wspaniałych dwóch synów i to my tworzymy naszą historię najlepiej jak potrafimy <3 Ten rok to u mnie 3 z przodu… Mam więc życzenie, abym faktycznie nie przegapiła najlepszego czasu z moją Rodziną! Wam życzę tego samego. Ale też dużo luzu, o który w dzisiejszych czasach tak ciężko oraz zdrowia! Bo wiecie.. jeśli jest to ostatnie to można szaleć, podróżować i cieszyć się życiem!

Ściskam Was i pozdrawiam! Agata.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *